Warto "poczytać"

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Z pewnością warto zobaczyć ten obraz, ale “koloru” i “większej przyjemności” nabiera on dopiero po przeczytaniu książki. Mimo znanej obsady obraz daleki od “hollywoodzkich standardów”. Zresztą i sama fabuła nie pozwoliła by raczej na epatowanie schematycznością. Owszem wiele osób zarzuca filmowi zbytnią “teatralizację”, ale w moim przekonaniu czy to źle?

Montaż słów w obrazy został zrobiony naprawdę w bardzo dobrym stylu, a sam interpretacja reżysera jest na wysokim poziomie, co z kolei w naprawdę minimalnym stopniu wpływa na przekaz całej historii. Po prostu bardzo dobrze zekranizowane dzieło literackie.

Gra aktorska wyśmienita. Znani aktorzy, doświadczeni. Zagrali swoje role na tyle doskonale, że to właśnie oni, obok scenografii, perfekcyjnie budują klimat całej opowieści. Czy Kate Winslet zasłużyła na Oscara? Osobiście uważam, że tak tyle tylko, że za całokształt. W tym filmie potwierdziła tylko swój talent aktorski.

Pozycja godna uwagi, z pewnością wymuszająca refleksję, a wszyscy, którzy nastawiają się na rozrywkę będą po prostu zawiedzeni. Jak widać i Ameryka potrafi zrobić film we właściwym słowa tego znaczeniu.

Nie czytałam jeszcze "Lektora", podkreślam - jeszcze, bo na pewno przeczytam, tym bardziej, że to co mnie się w tym filmie podobało (nałożenie prywatnej historii na historię Niemiec i to w tak wyrafinowany sposób) to zasługa jednak Schlicka a nie Daldry'ego. Teatralność filmu nie przeszkadzała mi podczas oglądania, bardzo mi się podobała w "Godzinach", ale zauważyłam, że coraz więcej filmów jest w ten sposób robionych, przez co trochę się do siebie stylistycznie upodabniają, a to już mnie razi. Tym bardziej, że np. spowolnienia kamery, zatrzymywanie sie na jakimś szczególe, pokazywanie długich ujęć twarzy często wydaje się robione na siłę, jakby reżyser chciał udowodnić artystyczność filmu. To szerszy problem współczesnego kina, nawet tego z ambicjami, albo może mój prywatny. Lubię jak treść przesłania mi formę, a nie na odwrót. W "Lektorze" teatralność nie przesłaniała treści, ale byłam jej zbyt świadoma podczas oglądania - wszystkie efekty i muzyka wg mnie podczas pierwszego oglądania powinny być niewidoczne. Taki mój postulat. :-)

Może nie tyle co niewidoczne, ale uwydatniać podkreślać pewne niuanse.
Ja szczerze zachęcam do lektury. Zresztą tak jak wspomniałem powyższa ekranizacja jest na tyle dobra, że bez problemu stanowi "promocję" samej książki.

<> Tak, ale nie rzucające się w oczy jako "efekty" wykorzystane przez twórców, ale wpisujące się w film.

Czuję się jeszcze bardziej zachęcona do przeczytania książki, już po filmie byłam. Tym bardziej, że temat mnie ogromnie interesuje.

Dodaj komentarz